Ten rozdział kosztował mnie masę czasu i nerwów. Dziękuję wszystkim osobom, które pomagały mi przy poprawkach.
Naprawdę dużo dla mnie znaczy Wasza pomoc.
Głośne pianie koguta dochodziło z pokoju Gerarda Way'a, który jeszcze przed chwilą wylegiwał się w łóżku.
Nienawidził siebie za to, że ustawił taki budzik, a jednocześnie wiedział, że jest on bardzo skuteczny. Od razu człowiekowi przechodziła ochota na spanie i jedyne czego chciał, to wyłączyć uporczywy alarm.
Gerard westchnął. Dzisiaj trzeba będzie zbyć nowego...
Jak zawsze miał coś na głowie.
Ale trudno. Przeżyje. Choć Gerard jest już nieżywy według nauczycielki wf-u.
Przeżyje wszystko. Nawet jej obelgi. Nic go one nie ruszają, tym bardziej, że miał bardzo niskie mniemanie o nauczycielach wf-u.
Gerard czasem czuł się staro. Fizycznie i psychicznie. Był tak kiepski z wf-u, że groziła mu dwója. Szczerze nienawidził tego przedmiotu, nie widział w nim żadnego sensu. Tylko upokarzał ludzi, karząć obnażać im się na oczach innych.
Nie lubił tego, że musiał przebierać się w szatni z chłopakami, od których cuchnęło potem na kilometr i zachowywali się jak stado dzikusów.
Na szczęście mu nie dokuczali. Bali się go jak prawie wszyscy. Bo był inny, a inność jest zła.
Pewne rzeczy się nie zmieniają. Na przykład Gerard. Jest zawsze taki sam. Spokojny, empatyczny egoista, któremu nigdy się nie śpieszy. Inni ludzie wciąż za czymś gonią - za trendami, modą, czy wyprzedażami w sklepach, przez co nie są w stanie dostrzec wielu rzeczy, które widzi Gerard. Są ślepi i głusi, zapatrzeni w sobie.
Gerard jest egoistą, to prawda. Ale takim egoistą, który potrafi dostrzec problemy innych, mimo że go one nie interesują.
Pierwsza była matematyka, co oznaczało, że trzeba się wspiąć aż na trzecie piętro.
Gerard nie lubił chodzić. Śmiał się sam z siebie, że już dawno powinien przejść na emeryturę.
Kiedy tak szedł sobie spokojnie i rozmyślał, ktoś wpadł na niego i porozrzucał wszystkie podręczniki, które trzymał w rękach.
- Cholera, przepraszam. - powiedział "ktoś", uklęknął i zaczął zbierać książki Gerarda z podłogi. Głos nieznajomego był głęboki, szorstki i mruczący, prawdopodobnie od zbyt częstego palenia papierosów.
Way zmierzył "ktosia" wzrokiem. Ubrany cały na czarno, w koszulce z logiem Black Flag i tunelami w uszach.
Już ten fakt, że razem z nieznajomym słuchają podobnej muzyki i podobnie się ubierają był dla Gerarda szokiem. Ale zdecydowanie najbardziej szokujące były włosy "ktosia". Z obu stron wygolone odrastały w żółtawych strąkach, a na środku głowy, pofarbowane na czarno, zaczesane były na prawą stronę. Gerard o mało co nie wybuchnął śmiechem na widok tej wyjątkowo nieudanej fryzury.
- Zagapiłem się, bo wiesz, jestem tu pierwszy dzień i zupełnie nie orientuję się, gdzie co jest.
No tak. To musiał być ten nowy, Gerard nigdy wcześniej go nie widział. Czyli nieznajomy to Frank Iero...
- Nic nie szkodzi. - mruknął Way, zabrał swoje książki i poszedł w kierunku gabinetu.
Nie był zaskoczony tym, że gdy się odwrócił Frank człapał za nim. Był wyjątkowo niski, ale to nie sprawiało, że wyglądał grubo.
Gdy Iero złapał spojrzenie Way'a, szybko spuścił wzrok.
- Czy ty... Też masz tu lekcje? - spytał.
Gerard twierdząco pokiwał głową i zauważył, że Frank odetchnął z ulgą.
Zadzwonił dzwonek i Way usiadł na swoim miejscu.
Nowy wyglądał bardzo załośnie, stojąc w klasie i nie wiedząc dokąd ma się udać. Uratowała go nauczycielka, która weszła do gabinetu, przedstawiła go klasie i wskazała miejsce obok Gerarda. Frankowi trochę trzęsły się nogi, gdy do niego podszedł.
Ach, czyli już czuł ten sam dystans, który mają do Gerarda wszyscy! Ułatwiło to sprawę. Chociaż Way musiał przyznać, że chłopak był...interesujący.
Gerard zaśmiał się gorzko w duchu, bo nawet jeśli Frank był ciekawą osobą to i tak nie powinien się z nim zadawać. To tylko im obu zaszkodzi...
Na lekcji Frank nie odzywał się zbyt wiele, co cieszyło Gerarda. Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę, Way jak zawsze usiadł pod ścianą i obserwował ludzi.
Ku jego niezadowoleniu Frank przysiadł się do niego.
- Widzę, że lubisz The Misfits. - zagaił, wskazując na Gerardową torbę z logiem zespołu.
- Mhm. - mruknął.
- Ja też! Uwielbiam ich, są zajebiści! - wykrzyknął chłopak entuzjastycznie i zaczął opowiadać o tym "zajebistym" zespole.
Gerard przyłapał się na tym, że słucha go z ciekawością, choć przecież w szkole była grupka ludzi, która miała podobne upodobania muzyczne do niego... Iero nie powinien zaskoczyć go sobą.
A jednak to zrobił. Bo jeszcze nie poznał się na Gerardzie, nie wiedział jaki z niego egoista. Jakiś głosik w umyśle Way'a krzyczał, że to jego szansa, że teraz jest w stanie wszystko zmienić...
Gerard szybko uśmiercił ów głosik i palnął bez namysłu.
- Przepraszam, ale chciałbym zostać sam...
Dostrzegł zdumienie i zawód w oczach Franka. Zabolało go to. Znowu krzywdzi. Musi krzywdzić, żeby później nie bolało jeszcze bardziej.
- Rozumiem. - wymamrotał Iero, ale jego twarz mówiła, że wręcz przeciwnie, niczego nie rozumie.
Frank przez resztę dnia nie odzywał się do Gerarda, a ten starał się wmówić sobie, że tak jest lepiej.
Cały czas był dziwnie roztrzęsiony, mdliło go i bolała go głowa od natłoku myśli i głosów w niej tkwiących. Jedne wyzywały go od najgorszych, egoistów, słabeuszy, a drugie mówiły, że postąpił słusznie, że tak trzeba, że to dla ich dobra...
Nie pomagał fakt, że co chwila, gdy się odwracał widział boczny profil Franka i tę jego śmieszną, brzydką fryzurę. Może gdyby zostali przyjaciółmi Frank opowiedziałby mu dlaczego jego włosy są takie a nie inne...
Ale teraz już na to i tak za późno. Nie powinien nawet mieć takich myśli.
W połowie ostatniej lekcji Gerard nie wytrzymał, chwycił torbę i bez słowa wyszedł z klasy odprowadzany zaskoczonymi spojrzeniami uczniów.
Schował się w toalecie, ukrył twarz w dłoniach i rozpłakał się jak małe dziecko.
Gerard Way nigdy nie płacze. Nie wiedział co się z nim dzieje.
Po prostu miał dość. Miał dość wszystkiego. Obwiniania siebie za to, że boi się odpowiedzialności, że stroni od ludzi i okłamuje samego siebie, dość głosów w głowie, które mówią mu jak żyć, dość udawania...
Tak naprawdę Gerard był słaby. Bardzo słaby. Zawsze wybierał drogę na skróty, która była łatwiejsza, prosta i bezproblemowa, zamiast stanąć przed tą trudniejszą i bardziej skomplikowaną.
Potrzebował osoby, która by mu pomogła, pocieszyła samą swoją obecnością, której mógłby zaufać i która by zwyczajnie była... Mógł mieć kogoś takiego w przeszłości, ale wszystko zaprzepaścił i teraz robił to nadal, nie dopuszczając do siebie nikogo. Sam nie wiedział dlaczego. Nawet nie chciał wiedzieć. Tak było łatwiej...
Wtem w drzwiach stanął Frank i ujrzał Gerarda skulonego na ziemi i płaczącego. Bez słowa podszedł i objął chłopaka.
Gerard po raz pierwszy poczuł się całkowicie bezpiecznie, w jego ramionach, tak jakby chroniły go one przed całym złem tego świata i na moment uwierzył, że wszystko będzie dobrze.
Po chwili jednak oprzytomniał i uświadomił sobie, że Frank Iero go przytula.
Ogarneła go wściekłość i z całej siły odepchnął chłopaka od siebie.
- Co ty robisz?! Mówiłem, że chcę być sam! Po co tu przylazłeś?! Daj mi spokój! Nie chcę cię nawet znać! - wykrzyczał rozwścieczony Gerard, wybiegł z łazienki i trzasnął drzwiami.
Frank przez chwilę siedział zdezorientowany na zimnej podłodze męskiej łazienki.
- Palant. - mruknął pod nosem i obiecał sobie, że już nigdy w życiu nie odezwie się do Gerarda Way'a.
Mam wrażenie, że zepsułam ten rozdział.
Głośne pianie koguta dochodziło z pokoju Gerarda Way'a, który jeszcze przed chwilą wylegiwał się w łóżku.
Nienawidził siebie za to, że ustawił taki budzik, a jednocześnie wiedział, że jest on bardzo skuteczny. Od razu człowiekowi przechodziła ochota na spanie i jedyne czego chciał, to wyłączyć uporczywy alarm.
Gerard westchnął. Dzisiaj trzeba będzie zbyć nowego...
Jak zawsze miał coś na głowie.
Ale trudno. Przeżyje. Choć Gerard jest już nieżywy według nauczycielki wf-u.
Przeżyje wszystko. Nawet jej obelgi. Nic go one nie ruszają, tym bardziej, że miał bardzo niskie mniemanie o nauczycielach wf-u.
Gerard czasem czuł się staro. Fizycznie i psychicznie. Był tak kiepski z wf-u, że groziła mu dwója. Szczerze nienawidził tego przedmiotu, nie widział w nim żadnego sensu. Tylko upokarzał ludzi, karząć obnażać im się na oczach innych.
Nie lubił tego, że musiał przebierać się w szatni z chłopakami, od których cuchnęło potem na kilometr i zachowywali się jak stado dzikusów.
Na szczęście mu nie dokuczali. Bali się go jak prawie wszyscy. Bo był inny, a inność jest zła.
xxx
Pewne rzeczy się nie zmieniają. Na przykład Gerard. Jest zawsze taki sam. Spokojny, empatyczny egoista, któremu nigdy się nie śpieszy. Inni ludzie wciąż za czymś gonią - za trendami, modą, czy wyprzedażami w sklepach, przez co nie są w stanie dostrzec wielu rzeczy, które widzi Gerard. Są ślepi i głusi, zapatrzeni w sobie.
Gerard jest egoistą, to prawda. Ale takim egoistą, który potrafi dostrzec problemy innych, mimo że go one nie interesują.
Pierwsza była matematyka, co oznaczało, że trzeba się wspiąć aż na trzecie piętro.
Gerard nie lubił chodzić. Śmiał się sam z siebie, że już dawno powinien przejść na emeryturę.
Kiedy tak szedł sobie spokojnie i rozmyślał, ktoś wpadł na niego i porozrzucał wszystkie podręczniki, które trzymał w rękach.
- Cholera, przepraszam. - powiedział "ktoś", uklęknął i zaczął zbierać książki Gerarda z podłogi. Głos nieznajomego był głęboki, szorstki i mruczący, prawdopodobnie od zbyt częstego palenia papierosów.
Way zmierzył "ktosia" wzrokiem. Ubrany cały na czarno, w koszulce z logiem Black Flag i tunelami w uszach.
Już ten fakt, że razem z nieznajomym słuchają podobnej muzyki i podobnie się ubierają był dla Gerarda szokiem. Ale zdecydowanie najbardziej szokujące były włosy "ktosia". Z obu stron wygolone odrastały w żółtawych strąkach, a na środku głowy, pofarbowane na czarno, zaczesane były na prawą stronę. Gerard o mało co nie wybuchnął śmiechem na widok tej wyjątkowo nieudanej fryzury.
- Zagapiłem się, bo wiesz, jestem tu pierwszy dzień i zupełnie nie orientuję się, gdzie co jest.
No tak. To musiał być ten nowy, Gerard nigdy wcześniej go nie widział. Czyli nieznajomy to Frank Iero...
- Nic nie szkodzi. - mruknął Way, zabrał swoje książki i poszedł w kierunku gabinetu.
Nie był zaskoczony tym, że gdy się odwrócił Frank człapał za nim. Był wyjątkowo niski, ale to nie sprawiało, że wyglądał grubo.
Gdy Iero złapał spojrzenie Way'a, szybko spuścił wzrok.
- Czy ty... Też masz tu lekcje? - spytał.
Gerard twierdząco pokiwał głową i zauważył, że Frank odetchnął z ulgą.
Zadzwonił dzwonek i Way usiadł na swoim miejscu.
Nowy wyglądał bardzo załośnie, stojąc w klasie i nie wiedząc dokąd ma się udać. Uratowała go nauczycielka, która weszła do gabinetu, przedstawiła go klasie i wskazała miejsce obok Gerarda. Frankowi trochę trzęsły się nogi, gdy do niego podszedł.
Ach, czyli już czuł ten sam dystans, który mają do Gerarda wszyscy! Ułatwiło to sprawę. Chociaż Way musiał przyznać, że chłopak był...interesujący.
Gerard zaśmiał się gorzko w duchu, bo nawet jeśli Frank był ciekawą osobą to i tak nie powinien się z nim zadawać. To tylko im obu zaszkodzi...
Na lekcji Frank nie odzywał się zbyt wiele, co cieszyło Gerarda. Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę, Way jak zawsze usiadł pod ścianą i obserwował ludzi.
Ku jego niezadowoleniu Frank przysiadł się do niego.
- Widzę, że lubisz The Misfits. - zagaił, wskazując na Gerardową torbę z logiem zespołu.
- Mhm. - mruknął.
- Ja też! Uwielbiam ich, są zajebiści! - wykrzyknął chłopak entuzjastycznie i zaczął opowiadać o tym "zajebistym" zespole.
Gerard przyłapał się na tym, że słucha go z ciekawością, choć przecież w szkole była grupka ludzi, która miała podobne upodobania muzyczne do niego... Iero nie powinien zaskoczyć go sobą.
A jednak to zrobił. Bo jeszcze nie poznał się na Gerardzie, nie wiedział jaki z niego egoista. Jakiś głosik w umyśle Way'a krzyczał, że to jego szansa, że teraz jest w stanie wszystko zmienić...
Gerard szybko uśmiercił ów głosik i palnął bez namysłu.
- Przepraszam, ale chciałbym zostać sam...
Dostrzegł zdumienie i zawód w oczach Franka. Zabolało go to. Znowu krzywdzi. Musi krzywdzić, żeby później nie bolało jeszcze bardziej.
- Rozumiem. - wymamrotał Iero, ale jego twarz mówiła, że wręcz przeciwnie, niczego nie rozumie.
xxx
Frank przez resztę dnia nie odzywał się do Gerarda, a ten starał się wmówić sobie, że tak jest lepiej.
Cały czas był dziwnie roztrzęsiony, mdliło go i bolała go głowa od natłoku myśli i głosów w niej tkwiących. Jedne wyzywały go od najgorszych, egoistów, słabeuszy, a drugie mówiły, że postąpił słusznie, że tak trzeba, że to dla ich dobra...
Nie pomagał fakt, że co chwila, gdy się odwracał widział boczny profil Franka i tę jego śmieszną, brzydką fryzurę. Może gdyby zostali przyjaciółmi Frank opowiedziałby mu dlaczego jego włosy są takie a nie inne...
Ale teraz już na to i tak za późno. Nie powinien nawet mieć takich myśli.
W połowie ostatniej lekcji Gerard nie wytrzymał, chwycił torbę i bez słowa wyszedł z klasy odprowadzany zaskoczonymi spojrzeniami uczniów.
Schował się w toalecie, ukrył twarz w dłoniach i rozpłakał się jak małe dziecko.
Gerard Way nigdy nie płacze. Nie wiedział co się z nim dzieje.
Po prostu miał dość. Miał dość wszystkiego. Obwiniania siebie za to, że boi się odpowiedzialności, że stroni od ludzi i okłamuje samego siebie, dość głosów w głowie, które mówią mu jak żyć, dość udawania...
Tak naprawdę Gerard był słaby. Bardzo słaby. Zawsze wybierał drogę na skróty, która była łatwiejsza, prosta i bezproblemowa, zamiast stanąć przed tą trudniejszą i bardziej skomplikowaną.
Potrzebował osoby, która by mu pomogła, pocieszyła samą swoją obecnością, której mógłby zaufać i która by zwyczajnie była... Mógł mieć kogoś takiego w przeszłości, ale wszystko zaprzepaścił i teraz robił to nadal, nie dopuszczając do siebie nikogo. Sam nie wiedział dlaczego. Nawet nie chciał wiedzieć. Tak było łatwiej...
Wtem w drzwiach stanął Frank i ujrzał Gerarda skulonego na ziemi i płaczącego. Bez słowa podszedł i objął chłopaka.
Gerard po raz pierwszy poczuł się całkowicie bezpiecznie, w jego ramionach, tak jakby chroniły go one przed całym złem tego świata i na moment uwierzył, że wszystko będzie dobrze.
Po chwili jednak oprzytomniał i uświadomił sobie, że Frank Iero go przytula.
Ogarneła go wściekłość i z całej siły odepchnął chłopaka od siebie.
- Co ty robisz?! Mówiłem, że chcę być sam! Po co tu przylazłeś?! Daj mi spokój! Nie chcę cię nawet znać! - wykrzyczał rozwścieczony Gerard, wybiegł z łazienki i trzasnął drzwiami.
Frank przez chwilę siedział zdezorientowany na zimnej podłodze męskiej łazienki.
- Palant. - mruknął pod nosem i obiecał sobie, że już nigdy w życiu nie odezwie się do Gerarda Way'a.
Mam wrażenie, że zepsułam ten rozdział.
Ha, do mnie należy pierwszy komentarz (no dobra drugi). Rozdział jest biski! Zaskoczyłaś mnie. Ja tu myślałam że Frank z Gee za kumplują się. Oczywiście wiem że tak się stanie;) No to do następnego ^.^ Pozdrawiam i weny życzę;)
OdpowiedzUsuńSzkoda ze tak krótko... I... Kurde podoba mi się to... Tak sobie myślę co z tego wyniknie... Jakoś ciężko jest mi sobie wyobrazić co po tym musi czuć Franio :/ biedny :'( czekam na następny z niecierpliwością bo ja musze wiedzieć co dalej!!!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobał ten rozdział, chociaż nie jestem MCRką ;) Ale na przyszłość, my (no, ja chociażby) poczekamy dzień lub dwa, żebyś ukończyła w pełni swe dzieło bez pośpiechu i była z niego zadowolona. :D
OdpowiedzUsuńJuż czekam, co będzie dalej.
Moja przyjaciółka dorasta ;_; Czasem mam wrażenie, że jesteś dojrzalsza ode mnie ;-;
Niech moc będzie z Tobą przy tworzeniu następnego rozdziału. 《¤¤¤¤¤》
Powiem, że nie jestem zaskoczona reakcją Gerarda, chociaż źle robi odtrącając Franka. Z drugiej strony faktycznie lepiej zranić mniej na początku, niż potem komuś zniszczyć wszystko i załamać... taa, rozumiem, dlaczego to robi. Bardzo ciekawe, czekam na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuń